WYWIAD ZE STAROSTĄ POWIATU BRZESKIEGO MACIEJEM STEFAŃSKIM
LESZEK TOMCZUK: Znany jest pan z literackich porównań. W jakimś wywiadzie, chwaląc swoich urzędników, powiedział pan, że powiat „załapał” się na express i spokojnie zasuwa do przodu. Pozwoli pan, że dzisiaj przyjmiemy podobną konwencję. Napadało mnóstwo śniegu, z którego będzie wielka woda i może dlatego ponurzajmy się w klimatach marynistycznych. Transatlantyk Prawo i Sprawiedliwość kolibie się na wzburzonym morzu, niektórzy twierdzą, że w paru miejscach jest już skorodowany i przecieka, zmęczony kapitan nie za bardzo sobie radzi ze sterowaniem. A brzeski stateczek wręcz przeciwnie! Płynie gładko po niespokojnej wodzie, zapytam więc: czy to zasługa łódki, czy taki wytrawny kapitan?
MACIEJ STEFAŃSKI: Odpowiem tak: i jedno i drugie, bardzo dobry statek, solidnie budowany przez długie lata i nienajgorszy kapitan. Bardzo uważamy by nie wpadać na rafy albo jakieś mielizny i najważniejsze, że wiemy dokąd płyniemy. Tym portem jest… powiat brzeski. Partie są partiami, partie są do wyborów, a moją partią jest powiat. Oczywiście jesteśmy zainteresowani wydarzeniami na tzw. górze, co nie znaczy, że zapominamy, gdzie żyjemy. Najważniejsza jest przecież Mała Ojczyzna i jej specyficzny klimat o co w powiecie mocno się troszczymy.
Zostańmy przy konwencji „marynistycznej”. Z kultowego filmu Marka Piwowskiego „Rejs” znamy inż. Mamonia, który lubi tylko te piosenki, które już zna. Może wyborcy – per analogia i oczywiście z pełnym szacunkiem – polubili władze powiatowe i nie chcą już niczego zmieniać?
Może w tym coś jest… Mieszkańcy z pewnością chcą mieć we władzach powiatu osoby nie tyle już znane, ale takie, które coś robią. Wizerunek PiS-u budowaliśmy przez wiele lat i osiągnęliśmy niemało, zrealizowaliśmy wiele projektów i to widać w naszym powiecie.
Wszystko o tym wiemy dzięki aktywności biura promocji, ze szczególnym podkreśleniem pracy p. Brygidy Jakubowicz. Nawet na naszym portalu sporo o tym było. Podlizując się ociupinkę muszę przyznać, że stworzyliście całkiem sympatyczny wizerunek powiatu. Ale nie o tym chciałem mówić, właśnie zbaczamy z kursu naszej rozmowy. Mam trochę inne pytanie: czy już pan otrzymał ogromy bukiet od prezesa Jarosława Kaczyńskiego?
Jeszcze nie otrzymałem, ale przy najbliższym spotkaniu to się okaże. Prezes bardzo chce znowu do nas przyjechać, co świadczy, że naszą pracę docenia. Jesteśmy taką pisowską enklawą, samotną wyspą, którą oblewają fale Platformy. Nasz „wyczyn” jest spektakularny nie tylko w skali województwa, ale na całej ścianie zachodniej. Ale myślę, że to przede wszystkim ludzie, my tutaj, mówię o PiS-ie, a nie chciałbym mówić o partii. My cenimy koncyliację, dogadywanie się z ludźmi, to jest bardzo ważne. Odrzucamy wojny, bo ludzie agresją są już zmęczeni i najzwyczajniej w świecie chcą spokoju.
Panie starosto – muszę się uszczypnąć, chyba śnię. Obserwując poczynania władz PiS-u sądzę, że właśnie im o wojny chodzi. I to PiS zasłużył na miano partii niekoncyliacyjnej, niepotrafiącej się dogadywać i ma teraz w całym kraju schody. Praktycznie nie będzie rządził w żadnym z sejmików. Może to błąd, że Stefański rządzi w Brzegu, może prezes przyjedzie po pana by go zabrać do Warszawy i wreszcie zacząć ratować partię?
/śmiech/ Bardzo bym chciał… /gromki śmiech…/ Nie, ja samorządu nie zdradzam, chcę być blisko swoich ludzi, tu, gdzie bardzo dobrze się czuję.
A może w centrali przydałby się ktoś na miarę pana, człowiek niekłótliwy i odrzucający konflikt. Może to już ostatni moment na zmianę opinii o PiS-ie – partii maszerującej z głową odwróconą do tyłu i szukającej swady? Miałby pan w Warszawie huk roboty, tak myślę.
Kluczem do polityki samorządowej jest człowiek i bez względu na to, jaki ma szyld liczy się on – człowiek, łączący, integrujący i umiejący grać w drużynie. Ważna jest też umiejętność słuchania innych i wyciąganie wniosków. Jeżeli objawia się wyłącznie swoje prawdy to się mało załatwi.
Prywatnie myślę, że takie są najwyższe diapazony polityki. Zapytam wprost: czy panu jest bliżej do PiS-u w obecnym wydaniu, czy też do buntowników ze stowarzyszenia Polska Jest Najważniejsza?
To pytanie dosyć niewygodne. Jestem w PiS-ie, ponieważ utożsamiam się z programem partii dbającej o ludzi biedniejszych, bo to jest psi obowiązek polityków, zwłaszcza partii rządzącej. Liberalizm popieram w jakiejś części, ale nie do końca. Dla mnie po jednej i drugiej stronie są ludzie wartościowi.
Po tej drugiej to są zdrajcy – przypominam…
Osobiście nie używałbym tak drastycznego określenia, ponieważ nie siedzę w temacie za głęboko. Myślę, że w trakcie osobistej rozmowy z prezesem dowiem się więcej, aczkolwiek to może być opinia tylko jednej strony. Z pewnością treścią naszej rozmowy będą sprawy dla powiatu ważniejsze, a nie jakieś wojny na górze. Zechcę mówić o przeprawie przez Odrę…
Ucieka pan od tematu, do mostu jeszcze wrócimy.
Tak, bo mosty buduje pan starosta… /śmiech/
Proszę powiedzieć wprost: czy jest panu bliżej do tych „ładniejszych buź” PiS-u – pp. J. Kluzik-Rostkowskiej, E. Jakubiak, P. Poncyljusza czy P. Kowala? Partia przecież pozbyła się najlepszych ludzi, choćby skutecznych spin doktorów – Bielana i Kamińskiego i obawiam się, że gdyby prezes sięgnął po pana, to bardzo szybko utraciłby pan zdolności koncyliacyjne.
Odpowiem tak: mądrości nie trzeba się bać. Należy otaczać się ludźmi mądrymi. Tylko w ten sposób można tworzyć lepszy świat. Osoby, które pan wymienił znam osobiście i uważam, że są to ludzie mądrzy i mocno żałuję, że z mojej partii odeszły. Bardzo pozytywnie oceniam kampanię prezydencką, jaką przeprowadzili. Być może jest tak, że ja za mało wiem o zakulisowych wydarzeniach i wygłaszam pogląd obserwatora z dołu. I jeszcze raz podkreślę: siła partii wyraża się w jej skrzydłach. Potrzebne jest skrzydło konserwatywne, liberalne i mogą być jeszcze inne barwy, niechby chadecko-chrześcijańskie. Jeżeli w partii mamy taki koloryt i przy tym potrafimy porozumiewać się, łączyć przy wspólnym działaniu a przy tym liczymy się ze zdaniem odrębnym – wtedy jest bardzo dobrze. Dowodem na sens porozumienia jest tygiel różnorodności na Opolszczyźnie. W tym wyraża się nasza siła i przewaga nad innymi.
Szkoda, że takie poglądy w kierownictwie PiS-u nie dominują.
Mam nadzieję, że to wszystko jeszcze się poukłada i zwycięży głos rozsądku. Na dole mieliśmy trudną sytuację, konflikt na górze był dla nas wyniszczający i wybuchł w najgorszym momencie, tuż przed wyborami. Musieliśmy się bardzo skoncentrować by te wybory wygrać. To efekt naszej wieloletniej pracy i pokory, tak, to dobre słowo. Politycy od góry do dołu popełniają grzech pychy i nie mają pokory. To najgorsze, co może przydarzyć się człowiekowi chcącemu uprawiać politykę.
Platforma wprowadziła do powiatu taką samą liczbę radnych, ale to pańskie szable wycięły konkurencję. Łatwo było?
Nigdy nie jest łatwo. Polityk musi mieć słowo, to też jest bardzo ważne, nie może być dwulicowy. Mam nadzieję, że jestem postrzegany, jako samorządowiec słowny, który raz danego słowa dotrzymuje. Pewnie dlatego potrafiłem zebrać wokół siebie większość. To jest istota sprawy.
Czyli sojusznicy p. Krzysztofa Puszczewicza zagłosowali za panem?
Po części tak. Starostą zostałem w proporcji 14:6 i byłem jedynym kandydatem. Gdyby wystartował mój konkurent to przegrałby w stosunku 5:14. Już w pierwszych głosowaniach opozycja dostrzegła naszą przewagę.
Nie było takiej koncepcji by zawiązać brzeski POPiS? Stworzyć wreszcie coś na kształt niespełnionego marzenia wielu Polaków.
Bardzo chciałem. To wciąż jest mój polityczny ideał i żal że się nie zmaterializował.
Reasumując: mamy już nową/starą Radę oraz nowego/starego starostę i jest ten sam wicestarosta, czy w Brzegu bez zmian – wszystko zostaje po dawnemu.
To kontynuacja. Ekipy się zmieniają i wszystko zaczynają od nowa, tracą czas, a my mamy szansę robić to, co porozpoczynaliśmy.
Podczas naszej ostatniej rozmowy bardzo pan chwalił współpracę z Radą, która była konstruktywna, rzeczowa i spokojna. Czy nowo wybrana Rada daje nadzieję na powtórzenie tego fenomenu?
Myślę, że tak, ponieważ w Radzie zasiadają ludzie rozsądni i pragmatyczni. Warto podkreślić, że w 60% mandaty uzyskali doświadczeni samorządowcy, a nowi – mam taką nadzieję – będą się na nich wzorować. Nie czarujmy się: my tu się wszyscy dobrze znamy, bo Brzeg przecież nie jest jakąś anonimową metropolią.
Czy spodziewa się pan w Radzie mocnej opozycji?
Nie, myślę, że potencjalni opozycjoniści to również ludzie rozsądni i liczę na ich dobre intencje.
Konkludując: przed nami cztery spokojne lata. Co rusz odbiera pan gratulacje, nawet przed chwilą byliśmy tego świadkiem, czy są to szczere słowa uznania?
Wierzę w szczerość ludzi i to się odbiło w głosowaniu na mnie, osiągnąłem wynik czterocyfrowy: 1003 głosy! To cieszy i zarazem bardzo zobowiązuje. Jestem normalnym człowiekiem i potrafię doceniać otaczających mnie ludzi. Widzę radość współpracowników, a dowodem tego było przyjęcie, jakie zgotowali mi po wyborach.
Coś na ten temat już wiem i nawet zechcę opublikować zdjęcie z tego wydarzenia… Panie starosto, ale proszę pamiętać, że podwładni podobnie, jak inż., Mamoń: lubią tych szefów, których już znają…, bo taka jest natura ludzka.
No tak, ale atmosferę tworzy się w codziennym działaniu i pewnie to przesądza o naszej ocenie. Do pracy trzeba iść z zapałem i bez niechęci do osób, które nami rządzą. Zawsze o tym pamiętam.
Przed nami sądny 5 grudnia, w dogrywce wybierzemy burmistrza Brzegu. Pan ma swojego faworyta, którego mocno promuje. W mieście zawisły banery z pańskim poparciem. Proszę mnie przekonać: dlaczego powinienem zagłosować na p. Mariusza Grochowskiego, w czym będzie lepszy od Wojciecha Huczyńskiego? Zaznaczam, że ja też „lubię tylko te piosenki, które już znam”.
Osobiście bardzo się cieszę, że w drugiej turze spotkają się prawicowi kandydaci…
Ale tylko jeden z nich może liczyć na pańskie poparcie.
Tak, bo Mariusz reprezentuje Prawo i Sprawiedliwość. To człowiek opanowany i koncyliacyjny, umiejący ludzi przyciągać a nie odpychać. Ma pomysły, spore doświadczenie w pracy samorządowej, którą poznał od dołu, z pozycji przewodniczącego Rady Miasta. Posiada też solidne wykształcenie ekonomiczne. Jest dyrektorem szpitala i tą instytucją bardzo dobrze zarządza. Mariusz Grochowski jest dobrym kandydatem i będzie mógł pracować w sprawdzonym tandemie, bo przecież szpital to nasza domena. Oczywiście mam nadzieje, że wygra, ale nie będzie tragedii, kiedy stanie się inaczej. I jest coś jeszcze: to stosunkowo młody człowiek, w najlepszej wydolności intelektualnej. Powiem tak: trochę szkoda zabierać kogoś takiego z kierowania szpitalem.
Może lepiej nie burzyć układu miejskiego, niech zostanie ten sam przewodniczący i wybierzmy nowego/starego burmistrza?
Wybory jednak muszą się rozstrzygnąć i trudno przecież bym nie udzielał rekomendacji Mariuszowi, który nie wraca z kosmosu, jest brzeżaninem z urodzenia i dobrze sobie poradzi w nowej roli.
Widać w mieście, że pański faworyt podjął rękawicę i mocno się reklamuje. Z kolei jego konkurent przycichł i chyba przyczaił się za zaspą, może szykuje jakieś haki?
/śmiech/ W drugiej turze nie spodziewam się takich metod walki wyborczej. Przed czterema laty zarzucano Mariuszowi, że w dogrywce był pasywny, teraz wygląda to inaczej i zobaczymy, jaki będzie efekt.
Druga tura to niemałe ryzyko, kiepska z reguły frekwencja i wybiera elektorat najbardziej zmobilizowany. W Brzegu miał gościć prezes PiS-u, czy wiąże się to ze wsparciem waszego kandydata?
Oczywiście, chce podkreślić, że prezes bardzo lubi do Brzegu przyjeżdżać.
Czy swoja sympatię ogranicza do miasta, czy w jakiejś części przelewa na pańską osobę?
Myślę, że to i to. Zawsze mam okazję rozmowy w cztery oczy i trwa to z reguły około 10 minut…
Czy w tak krótkim czasie można szczerze porozmawiać, tyle mniej więcej trwa spowiedź, może jest pan tylko „przesłuchiwany”?
Nie, wręcz odwrotnie, prezes zawsze mnie pyta o nastroje na dole, a ja ze swojej strony na pewno zaprezentuję przemyślenia na temat ostatnich konfliktów na szczytach władzy partii i przedstawię skuteczne metody wygrywania oraz koniecznie wspomnę o przeprawie mostowej.
Ale co w temacie mostów może prezes, który przecież jest zajęty uciekającymi członkami partii?!
Może, może bo ma 200 posłów! Temat ten trzeba lobbować w sejmie i to wymaga ogromnej mobilizacji, wszak chodzi o spore pieniądze.
Rozumiem, że przeprawa przez Odrę będzie sztandarowym wyzwaniem IV kadencji?
Tak. Chociaż łatwo nie będzie, cały czas ubolewam, że nie mamy z naszego terenu posła, który mógłby temat mostu lobbować w stolicy.
Będziemy mieli rondo usprawniające wjazd do miasta wielkim maszynom, które zatrzymają się na Odrze. To wygląda nie za ciekawie. Przeprawa to przecież też interes województwa sąsiedniego. Może jakieś działania regionalne?
Marszałek reprezentuje Platformę, ale mnie to nie przeszkadza. W Opolu załatwiłem mnóstwo spraw i spotykam się wyłącznie z życzliwością, nawet się lubimy i nie oczekiwałbym na tym stanowisku zmiany. Myślę, że jeżeli będziemy wszyscy konsekwentnie działać w tej samej drużynie – doczekamy się wreszcie przeprawy. Zamierzam rozszerzyć nasze starania na sejmik Dolnośląski, bo porządny most jest potrzebny również sąsiedniej Oławie.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Leszek Tomczuk
Wydrukuj stronę