Rozmowa z “górfanką” – Anetą Wojciechowską o sile charakteru, spełnianiu marzeń, umiejętności pokonywania wszelkich trudności i planach na przyszłość.

 

B.J.        Pani Aneto, przypomnijmy że była Pani jedną z czterech kobiet, które pokusiły się o zdobycie trzech szczytów w Himalajach i dofinansowaniu szkoły w Shree Lukla w czym pomogło Wam wiele osób i instytucji, w tym Starosta Powiatu Brzeskiego.  Jak z perspektywy kilku tygodni ocenia Pani ten wyczyn- czy była to podróż po adrenalinę?

 

A.W.        Absolutnie nie, góry to ogromne piękno, ale też wiele pułapek i zagrożeń. Jest tam wolność od szarej codzienności, poznaje się samego siebie, swoje słabości, ale też mocne strony charakteru. Bliskość przyrody w całej swojej okazałości powoduje że stajemy się bardziej wrażliwi na jej piękno, a przede wszystkim umacnia się wiarę w samego siebie i w ludzi, którzy są tam z nami, w naszych partnerów, tragarzy, przewodników.

 

B.J.        Jednym słowem, było ciężko?

 

A.W.        Te 18 dni w ciężkich warunkach dało nam się we znaki. Zawsze pojawia się kryzys, dlatego też ważne jest zaufanie do osób, które nam towarzyszą. 18 dni bez kąpieli, noclegi w temperaturze ok. -10˚C, zamarznięte ubrania, i najgorsze- choroba wysokościowa objawiająca się bólem głowy, nudnościami, ogólnym osłabieniem, brakiem apetytu, problemami z zaśnięciem i docelowo obrzękiem mózgu czy płuc. Ale nic nie jest straszne, o tym po prostu się nie myśli jeżeli spełnia się swoje życiowe marzenia.

 

B.J.        A propo apetytu, jak wyglądała kuchnia himalajska?

 

A.W.        Dieta węglowodanowa: kasze, makarony, owsianka no i podstawa – zupa czosnkowa, czosnek podobno zmniejsza ryzyko powstania choroby wysokościowej. Przed wyjazdem uwielbiałam czosnek- teraz już mniej. Ważne jest aby bardzo dużo pić – minimum do 3 litrów wody dziennie, aby się nie odwodnić. Mimo dobrej kuchni i tego, że apetyt nam dopisywał każda z nas schudła ok. 3kg.

 

B.J.        Tyle picia?, a co z potrzebami fizjologicznymi, to chyba zawsze interesuje otoczenie?

 

A.W.         To prawda, po powrocie na spotkaniach z młodzieżą brzeskich szkół ponadgimnazjalnych padało to pytanie, choć pytający czuli się nieco zażenowani. A dla nas nie był to temat tabu. Dzisiaj już są przystosowane ubrania (chociaż niestety chłopcy mają większą wygodę) i wstyd trzeba schować było do kieszeni, (tak jak u lekarza), ale oczywiście na lodowcu pewne czynności fizjologiczne są okropnie skomplikowane.

 

B.J.        Za czym się najbardziej tęskni, gdy wokoło tylko lód i śnieg?

 

A.W.        Za zielenią, za świeżymi warzywami i owocami, za rodziną, białą pościelą i za wanną z ciepłą wodą. Ale najpiękniejsze są powroty z tych moich wspinaczek. Wtedy docenia się to co ma się na co dzień, domową atmosferę, to że ma się miejsca, do których się wraca bo po prostu czujemy się tutaj dobrze i że jesteśmy u siebie.

 

B.J.         Ta wyprawa nie tylko kształtowała Wasze osobowości. Spotkania z młodzieżą trzech szkół ponadgimnazjalnych ( I LO, II LO i ZSE) na pewno wpłyną na „inne widzenie” gór przez młodych ludzi.        

 

A.W. Mam taka nadzieję . Po powrocie szkoliłam młodzież (ok. 200 osób) w zakresie poznania sprzętu asekuracyjnego, z pierwszej pomocy czy zachowań w czasie złych warunków atmosferycznych w górach. Starałam się wszczepić im pasję do gór, udowodnić że najcenniejsze są marzenia. Warunki życia w górach (tych najwyższych) są bardzo ciężkie, jednak nie było ani jednej osoby, na której twarzy nie widziało się uśmiechu. Do szkoły a właściwie baraku dzieci ze Shree Lukla muszą chodzić bardzo wysoko pod górę, warunki do nauki są bardzo skromne, ławki zbite z paru drewnianych desek, małe okno tuż przy suficie, wilgoć. Naprawdę warto to zobaczyć, lub o tym usłyszeć, aby przewartościować swoje życie. Nepalczycy Szerpowie mieszkają na wysokości powyżej 4 tyś. Mijaliśmy wioski złożone z trzech lub czterech domków, uprawy to tylko pola ziemniaków i kapusty, inne produkty wnoszą na własnych ramionach. Takie ładunki często ważą więcej niż 60 kg

 

B.J.        To prawda- bardzo często zapominamy jak bardzo może być skomplikowane życie. Czy dalej planuje Pani takie wyprawy?

 

A.W.        Oczywiście, są dla mnie ważne, to mój styl życia, góry i przygoda 🙂

 

 

 

Dziękuję za rozmowę

 

Brygida Jakubowicz
Wydrukuj stronę